Helen ucieszyła się na widok kuzynki. Olalla usiadła przy stoliku i położyła na nim telefon.
-Przerwa – pan Piti podstawił przed swoją pracownicą dwie szklanki soku.
-Dzięki
– uśmiechnęła się i ruszyła do szatynki. – Hej! – ucałowały się w
policzki. – Proszę – podała jej sok i usiadła na krześle. – Gdzie
dzieci? – zainteresowała się, a Oli spojrzała na nią krzywo.
-Boję się, że będę gorzko żałować – westchnęła. – Z Canalesem i Vazquezem.
-Nie masz się czego obawiać. Przecież Alvaro ma syna – nie rozumiała Helen.
-Alvaro
ma, ale Sergio nie! Poza tym z tego co słyszałam to Nicanor jest
grzecznym dzieckiem, a moja dwójka jakby nie było to krew z krwi
Torresa!
-A gdzie Nando? Nie mógł się nimi zająć?
-Casillas ma
przyjechać. Chce zrobić jakiś bal charytatywny korzystając z okazji, że
tyle piłkarzy jest na Ibizie. Od rana już kręcił się jak szalony, bo
taka impreza i tylu kumpli z reprezentacji. Jak oddałam dzieci to razem z
Aną popędzili mało nóg nie pogubili – uśmiechnęła się wesoło. – Wiesz,
kocham go i nie chcę, żeby kiedykolwiek osiągnął poziom ogarnięcia
zwykłego, dorosłego człowieka. Uwielbiam, gdy bywa taki nieogarnięty,
gdy cieszy się z drobiazgów. Wczoraj razem z Norą i Leo zajadał się
czekoladą i wyglądał równie uroczo co oni.
-Cieszę się. Pasujecie do siebie i zawsze to mówiłam – uśmiechnęła się.
-A co z Karimiem? – zainteresowała się.
-Mówiłam
ci, że zachował się strasznie – skrzywiła się delikatnie. – Nie chcę
faceta, który myśli, że jak ma kasę to może wszystko! – warknęła. – Dla
mnie co innego jest ważne. Polubiłam go – mruknęła. – Na początku wydał
się mega sympatycznym człowiekiem. Ma cudownych znajomych i pomyślałam,
że skoro ma takich przyjaciół to sam też taki jest.
-Tak, znajomych
to ma zajebistych – puściła jej oczko. – Helen, jeśli ja przejmowałabym
się każdym głupim zachowaniem Torresa, gdy do mnie startował… – urwała. –
Może daj mu jeszcze jedną szansę? Karim to dobry chłopak. Najlepszym
tego przykładem jest to, że Ana wskoczy za nim w ogień. Zapewniam cię,
że to istota ciężka w obejściu, a pokochała Karima jak brata. Gdyby było
z nim coś nie tak to nie zwróciła by na niego uwagi.
-Boję się, tak zwyczajnie – wzruszyła ramionami.
-To
przestań i daj sobie pomóc – odezwał się pan Piti znienacka. Olalla
roześmiała się wesoło. – Karim to dobry chłopak, którego będziesz mogła
sobie ustawić jak zechcesz! Tylko musisz zechcieć! Ja ci pomogę – dodał
konspiracyjnie.
Wieczorem odbyła się gala, którą zorganizował Iker. Przybyli wszyscy
bez wyjątku. Canales był bardzo zmartwiony Rezą i Alvaro. Wypatrywał ich
odkąd tylko przyszedł.
-A jak nie przyjdą? – wyszeptał do Any.
-Ciastku – pogłaskała go po policzku. – Znasz Rezę krótko w porównaniu ze mną. Zaufaj mi, przyjdą.
-Skąd wiesz?! – fuknął.
-Patrz na nich i się ucz – powiedziała poważnie. – W środku może się walić, ale fasada ma pozostać niezachwiana.
-Co? – nie zrozumiał.
-Poczekaj…
Alvaro wysiadł z taksówki i poprawił drapiący go kołnierzyk białej
koszuli. Podał Rezie rękę i pomógł jej wysiąść. Dziewczyna uśmiechnęła
się do niego czule i trzymając się za ręce weszli do sali bankietowej
jednego z najbardziej ekskluzywnych hoteli na Ibizie.
-Nie chcę żadnych wywiadów – szepnęła mu na ucho.
-Oczywiście – odpowiedział i ucałował ją w policzek. Każdy ich ruch jak zawsze rejestrowały kamery i aparaty fotograficzne.
-Reza! – zawołał na jej widok Alvaro Morata. – Wyglądasz zjawiskowo! – wyszczerzył się radośnie.
-Ty też MM, jeszcze jesteś trzeźwy – dodała złośliwie.
-Jeszcze – zaznaczył i się roześmiał. – Napijecie się? – Reza spojrzała na męża a ten delikatnie skinął głową.
-Chętnie – odpowiedziała.
-Zaraz wracam – mruknął i zniknął w tłumie. Vazquez otoczył żonę ramieniem w pasie i odruchowo ucałował ją w szyję.
-Nie spodziewałem się tylu ludzi – powiedział.
-Iker się postarał. Patrz tam – dyskretnie wskazała kogoś w tłumie. – Ramos miał być w Brazylii.
-Może zaraz spotkamy Mou – odparował i uśmiechnął się słodko. – Chyba, że dziś oficjalnie robisz za jego zastępczynię.
Reza zmroziła go spojrzeniem, ale nic nie odpowiedziała. Odwróciła się do niego plecami i patrzyła na ludzi.
-Pięknie
dziś wyglądasz – wyszeptał jej do ucha, a jego oddech podrażnił jej
skórę. Przez ciało przeszedł jej dreszcz i delikatnie się uśmiechnęła.
-Powiedziałabym,
że dla ciebie, ale zaraz dośpiewasz sobie teorię, że to dla Realu –
syknęła. Czuła na sobie ciągłe błyski flesza i miała tego dość.
-Dziękuję
– stanął przed nią i pogłaskał ją po policzku. Stali w kącie i dzięki
temu zabiegowi swoim ciałem zasłonił drobne ciało żony.
-Twoje
dziękuje nic nie zmieni – warknęła. – Jesteśmy w czarnej dupie, Alvaro –
położyła mu dłonie na torsie. – A wiesz co jest najgorsze? – spojrzała w
jego błękitne tęczówki. – Że to dopiero początek. Musisz przywyknąć do
naszych wymuszonych uśmiechów dla prasy i fałszywych słów. Będę kłamać i
kręcić, bo nie pozwolę, żeby opinia publiczna zniszczyła coś na czym mi
zależy. Jak teraz ktoś spyta mnie czy między nami wszystko dobrze to
powiem, że jest zajebiście, że nigdy nie było lepiej. Zamiast rzucać się
do mnie o Real doceń w końcu to kim się stałam dzięki niemu! – oczy
zalśniły jej ze złości. – Ukształtowała mnie piłka, od dziecka umiem
obejść się z dziennikarzami i zapowiadam ci, że dziś nikt się nie
zorientuje, że coś jest między nami nie tak. Nikt! – chwyciła go za rękę
i ruszyli na parkiet.
Canales patrzył na nich zdumiony, a Ana tryumfowała.
-Ale… – jęknął.
-U
nas tak nie będzie – wzięła go za rękę. – Ja tak nie potrafię. Jak się
coś wali to nie umiem do ciebie podejść i cię pocałować jakby nigdy nic.
-To czemu ona potrafi? – nadal był wstrząśnięty. – Wiesz, jak oni się pokłócili? Bardziej spodziewałbym się rozwodu…
-Sergio,
Reza jest inna niż ja. Spędzam tyle samo czasu z chłopakami co ona, ale
ona ma jeszcze Mou. Wyszkolił ją idealnie. Alvaro ma ogromne szczęście,
że ją ma – przytuliła się do blondyna. – Żadna kobieta nie ma takiej
wiedzy i obeznania jak ona.
-Chyba Alexis zdaje sobie z tego sprawę – szepnął.
-Chodź
– zabrała go na taras i usiedli na ławce. – Obiecuję ci, że ja nie będę
cię okłamywać jak Reza Alvaro – powiedziała poważnie.
-Kochanie – uśmiechnął się. – Nawet jakbyś chciała to nie umiesz.
-Canales! – fuknęła. – Liczą się chęci, a nie efekt! Przynajmniej w tym przypadku!
-Nasze
charaktery nie są tak silne jak tamtej dwójki. Tak naprawdę łączy nas z
nimi niewiele. Wychowałaś się przy Realu, Reza też. Reza grała, ty nie.
Już masz różnicę. Reza została trenerem, ty wolisz być tłumaczem. Reza
traktuje Real jak coś dzięki czemu żyje, nie ważne kto będzie wtedy w
kadrze, a ty – pogłaskał ją po policzku. – Kochasz kadrę. Iker, Karim,
Cristiano…
-Ty grałeś w Realu i nadal jesteś jego piłkarzem, a Alvaro
nigdy tam nie zagra – kontynuowała jego wyliczankę. – Mieszkamy w
Walencji, bo oboje tak zdecydowaliśmy, a nie dlatego, że ty tego
chciałeś.
-Ana, wiesz, że kocham cię najmocniej na świecie? – przytulił ją i pocałował.
-Wiem, Ciastku – wyszczerzyła się zadowolona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz