11. Póki wierzysz, póki masz nadzieję, nigdy nie jesteś przegranym.

Gdy Reza wróciła do karimowego domu zaczynało świtać. Po długiej kąpieli w morzu i jeszcze dłuższym spacerze zdążyła wytrzeźwieć i przemyśleć sobie kilka spraw. Na balu Ikera zachowywała się tak jak zawsze. Święcie wierzyła, że to co robi jest właściwie. Sprawy między nią i Alvaro to wyłącznie ich interes i nikt nie powinien się wtrącać, a prasa to w ogóle powinna wiedzieć o nich jak najmniej! Jeśli fasada wygląda dobrze nikt nie doszukuje się czegoś złego w środku. Uczył ją tego Guti, ale nie był zbyt dobrym przykładem.
Na kanapie w salonie spała Ana z Sergio. Blondynka miała głowę na brzuchu swojego chłopaka i bynajmniej nie przeszkadzało jej, że blondas mamrotał coś przez sen.
Ruszyła po schodach na górę i weszła do sypialni, którą zajmowała z Alvaro. Jej mąż spał, plecami odwrócony był do jej strony łóżka. Westchnęła cicho, zdjęła buty i usiadła po swojej stronie łóżka.
-Gdzie byłaś? – spytał, a ona przestraszona aż podskoczyła.
-Myślałam, że śpisz. Jest szósta rano – zerknęła na swój zegarek.
-Myślisz, że jestem w stanie spać nie wiedząc co się z tobą dzieje? – podniósł się do pozycji siedzącej i oparł o oparcie łóżka.
-To Ibiza, co może mi się tu stać? – przewróciła oczami.
-Właśnie, to Ibiza – syknął. – Doskonale wiemy co może się tu stać tobie, osobie, która każde wakacje tu spędza. Jeśli nie szaleje z bratem to z kumplami z Realu – dodał.
-Znowu pijesz do Realu? Znowu zaczynasz?! – zdenerwowała się. – A chciałam ci powiedzieć co robiłam i gdzie byłam, ale po co? Kurwa, po co jak i tak wyjdzie na to, że byłam z Realem?!
-Nie krzycz, bo wszyscy śpią! – warknął.
-Wiem co zrobimy, Alvaro, ale mi teraz nie przerywaj – powiedziała bardzo spokojnie. – Jedź do Lyonu, bądź tam kim chcesz, zostań czołowym graczem, rozwijaj się. Chcesz zmiany i ja to rozumiem, ale ja jej nie chcę. Ten rok to totalne szaleństwo. Chciałam uszczęśliwić wszystkich, a i tak wyszło źle – wzięła głęboki oddech. – Kocham Real, kocham ciebie, kocham piłkę i cały piłkarski świat. Próbowałam żyć w dwóch miastach i naprawdę myślałam, że wychodzi mi to świetnie. Mou był zadowolony z mojej pracy, Espanyol też nie narzekał. Byłam z tobą zawsze, gdy tego potrzebowałeś. Byłam szczęśliwa i nawet nie dokuczało mi zmęczenie i stres. Bałam się, że się kapniesz i będziesz zły, stresowałam się każdym meczem Realu. Nie chodziło tylko o wyniki spotkań, ale o to, że ktoś mnie sfotografuje i dojdzie to do ciebie. Do tego dochodził Espanyol, twoja kontuzja… Każdy dzień to była harówka, ale cieszyło mnie to i dawało satysfakcję. Aż nagle wszystko się rozpierdoliło w drobny mak. Zamarzył ci się Lyon, zacząłeś mieć znowu te same pretensje, a ja nie dam rady. Rozumiesz, Alvaro – spojrzała mu w oczy. – Nie dam rady żyć bez Realu. Próbowałam, ale nie dam rady, bo wtedy nie jestem sobą. Nie jestem Rezą Gutierrez Hernandez tylko jakąś laską, która kiedyś kimś tam była. Real to ja. Kiedyś całym moim życiem była piłka, chciałam zostać zawodowcem i brakowało mi niewiele by sen się ziścił. Kontrakt w Arsenalu czekał, ale ja wsiadłam na ten cholerny motor i się doigrałam! To jedyny moment w moim życiu, którego żałuję. W jednej chwili straciłam dosłownie wszystko. Marzenia, plany, karierę, Real, Gutiego, ciebie… – głos się jej załamał.
-Maluszku, sama mnie odsunęłaś od siebie – położył jej rękę na udzie.
-Wiem, źle zrobiłam, ale nie chciałam, żebyś patrzył na mnie taką… upokorzoną, bezradną, głupią… Taką… – szukała słowa.
-Słabą? – podpowiedział.
-Tak – pokiwała głową. – Guti i Los Blancos nauczyli mnie, że nigdy nie wolno się poddawać. Póki wierzysz, póki masz nadzieję, nigdy nie jesteś przegranym. Tylko, że ja wtedy byłam, byłam na samym dnie, w czarnej dupie… Tak ciężko na to wszystko pracowałam, tak walczyłam o chociaż cień dawnego życia. Nikt nie wie ile łez wylałam, a gdy już wróciłam do Madrytu, w pełni sprawna na mojej drodze do szczęścia stanął najpierw Pellegrini, a potem Mou dał mi prawdziwą szkołę życia. Dziś jestem mu za to wdzięczna, ale kiedyś go nienawidziłam – zacisnęła pieści. – On jako jeden z niewielu docenił mój wysiłek i wie ile znaczy dla mnie Real. Pozwolił mi być z tobą w Barcelonie, pracować w Espanyolu i tolerował, że pracuję tylko przy Lidze Mistrzów. Ciągły stres, napięcie i z każdej strony dziennikarze. Widzę w jego oczach uznanie, bo daję radę. Mou, najlepszy, w moim przekonaniu, trener na świecie, jest ze mnie zadowolony! Pozwala mi być tam, gdzie chcę i przy ludziach, których kocham… – głos się jej załamał.
-Kochanie, wiem… – pocałował ją w udo.
-Nie wiesz, Alvaro. Gdy nocą patrzyłam na swoje nogi, które nie były mi w ogóle posłuszne marzyłam o dniu kiedy wyjdę na Bernabeu w stroju treningowym i zasiądę na ławce trenerskiej. A, gdy wszystko zaczęło się spełniać pojawiłeś się ty… – pogłaskała go po policzku. – Nie żałuję żadnej minuty u twego boku, ale jest nam ciężko, za ciężko – sapnęła. – Dlatego dzisiaj myślę, że powinniśmy spełnić się oboje. Ty w Lyonie, ja w Realu.
-Reza, ale to strasznie daleko! – jęknął.
-Wiem… – szepnęła. – Ale ja nie zniosę wojny między nami. Bez słowa protestu zamieszkałam w tobą w Barcelonie, świeciłam oczami przed Mou i zaczęłam pracować w Espanyolu. Żaden klub nie zastąpi mi tego, który kocham.
-Przepraszam za wczoraj – przytulił ją. – Źle to rozegrałem – pocałował ją w czoło.
-Kocham cię, Alvaro – wyszeptała. – Nie potrafię bez ciebie żyć, ale…
-… ale Real tworzy Rezę, którą kocham – wszedł jej w słowo. – Chyba zaczynam kapować. – mruknął.
-Jesteś miłością mojego życia, ale co to za miłość, gdzie tylko jedna strona daje z siebie wszystko, a nawet więcej… – wstała. – Zostajemy tu jeszcze jakiś czas. Proszę, zapomnijmy o kłótniach. Cieszmy się wakacjami, kto wie? Może teraz będziemy spotykać się tak rzadko, że nie będzie czasu na wojny? – wzruszyła ramionami i wyszła.

Alvaro i Sergio szaleli na deskach, Ana w trzech kapokach stała po kostki w wodzie i wrzeszczała do Karima, że się topi. Wokół niej tańcował Fabregas i klaskał w dłonie pokrzykując coś o końcu jej marnej egzystencji. Benzema leżał na piasku i beztrosko gadał sobie z Ozilem, nawet nie patrząc na blondynkę i Katalończyka. Kawałek dalej Nando i David bawili się z Norą i Leo, a Olalla i Lei siedziały pod parasolem i popijały soki.
Reza usiadła z dala od wesołego towarzystwa i niemal od razu dosiadł się do niej Alexis.
-Co tam, piękna? – zagadał. – Nie masz kaca po wczorajszej imprezie?
-Coś ty – uśmiechnęła się. – Nie pijam alkoholu.
-Naprawdę? – zdziwił się. – Szybko się wczoraj zmyłaś? Kłótnia z mężem?
-Nie… – mruknęła. – Przepraszam Alexis, ale jakoś nie mam ochoty rozmawiać o Alvaro. To nasze sprawy i nie chcę, żeby ktoś niepożądany się o czymkolwiek dowiedział.
-Uraz do mediów? – położył się na piasku.
-Raczej kwestia wychowania. O życiu prywatnym nie rozmawia się z prasą.
-Aniele! – usiadł gwałtownie i chwycił ją za rękę. – Gdzie byłaś całe moje życie? – błaznował. W tej chwili rozdzwonił się telefon brunetki i z radością popatrzyła na ekran, gdzie migotał napis „MOU!”.
-Sorki – wstała i szybko odebrała. – Witam, trenerze!
~Jak tam wakacje, Gutierrez?
-Spoko. Ciekawe mam towarzystwo.
~Podejrzewam, że połowę drużyny – westchnął. – Niech szaleją, zaserwuję im taki sezon, że lepiej niech będą wypoczęci – Reza oczyma wyobraźni widziała jak się uśmiecha.
-Oj, szaleją, szaleją – roześmiała się i w tym samym momencie słychać było przeraźliwy krzyk Any, którą Fabregas przewrócił do wody.
~Rodriguez też - westchnął. – Reza? Zajmuję się nowym rozkładem pracy na nowy sezon. Jak wracasz? Dalej Liga Mistrzów?
-Chciałabym wszystko… Tylko Alvaro dostał propozycję z Lyonu, pokłóciliśmy się, dowiedział się, że pracowałam w Realu… Powiedziałam mu, że z nim nie pojadę, ale przesadziłam…
~Gutierrez, powinnaś kierować się sercem i sama zdecydować co jest dla ciebie najważniejsze. Miejsce w Realu zawsze będzie na ciebie czekać, no, przynajmniej do czasu aż będę trenerem.
-Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy, panie trenerze.
~Reza, masz to coś co cenię u swoich współpracowników. Cały sezon na pełnych obrotach i nigdy nie zawiodłaś, do tego twoje wcześniejsze szkolenia na które cię wysyłałem. Żadnego słowa skargi, zawsze wzorowa postawa. Dałaś mi powody, żeby cie docenić i zamierzam to robić. A tak przy okazji, uważaj na wakacyjne znajomości. To nie zawsze to co myślisz. No! - zawołał radośnie. - Udanych wakacji, Reza! Mam nadzieję, że spotkamy się w niebawem! Trafnych wyborów ci życzę! - rozłączył się nim zdążyła coś powiedzieć.
-Wakacyjne znajomości? – powtórzyła jak echo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz